Od miesiąca jestem w ciąży, co potwierdziły podwójne testy ciążowe i podwójne badania krwi plus wizyta u ginekologa. Pani Ceran zwodziła mnie przez miesiąc, nie będąc w stanie stwierdzić czy jestem w ciąży, czy też nie jestem... Przez miesiąc za to słyszaam o tym, że ciąża się nie rozwija, że jest zagrożona, że może pozamaciczna, że wyniki za małe, choć ostatnie wyniki wykazały 7,5 raza wzrost. Pani Ceran nie była tym jednak zainteresowana w żaden sposób. Ani mnie nie zbadała, ani nie poświęciła mi chwili uwagi. W ciągu 5 minut trwania wizyty padły tylko propozycje prywatnej opieki medycznej i odsyłanie do kolegów i koleżanek... Pierwsza wizyta to koszt 120 złotych i skierowanie do pokoju obok na kolejne płatne badania. Wychodzę z płaczem po 5 minutach. Następna wizyta za tydzień. Po płaczu na korytarzu położna ratuje sytuację i okazuje się, że następna wizyta może być na NFZ. Po tygodniu przychodzę i słyszę, że wskaźniki za małe, jakby Pani Ceran nie wiedziała, że po tygodniu są mało wiarygodne. Kolejne badania i oglądanie focha lekarki. Tym razem wizyta na drugi dzień. 7,5 raza większe wyniki, ale to za mało dla Pani Ceran, choć wyniki mieszczą się w normie. - Gdzie ma Pani USG? - pada pytanie. - Nie dostałam od Pani skierowania - odpowiedź. - Przecież mówiłam Pani, że trzeba zrobić prywatnie...