Mąż leczył się u doktora Wróblewskiego od kwietnia 2020r. z powodu zespołu obsesyjno- kompulsywnego. Od poczatku leczenia mąż zgłaszał senność, która utrudniała mu funkcjonowanie do tego stopnia, że stracił pracę i w ciągu dnia zasypial dosłownie na siedzaco. Pan doktor bagatelizował stan męża przez kolejne 8 miesięcy. Po tym czasie odstawil jeden lek (Jak się okazało niewlasciwy) przez co mąż znalazł się w szpitalu z powodu silnych lękow. Pan dr położył jego na swoim oddziale. W czasie pobytu wprowadził nowy lek. Po 3 tygodniach pobytu w szpitalu, mąż wyszedł w bardzo złym stanie (niepokój ruchowy, napiecie mięśniowe,). Po 3 dniach od wypisu poszliśmy do dr Wroblewskiego na wizytę. Zbagatelizował kolejne sugestie pacjenta o złym stanie zdrowia. Przepisał kolejny lek, który miał złagodzić działanie pierwszego. Po kilku dniach, gdy mąż już nie wytrzymywał stanu w którym się znajdował, zadzwoniłam do Pana doktora z sugestią że być może lek jest źle dobrany, skoro mąż aż tak źle reaguje i nie jest w stanie wysiedzieć w miejscu. Pan doktor odpowiedział mi, że psychiatria to nie łapu capu. Nawiązał do swojej długiej "kariery zawodowej" i że jak chcemy to możemy sobie lekarza zmienić. Na próby dalszej rozmowy, pan doktor powiedział że nie będzie więcej że mną dyskutowal i sie pozegnal. Tak zakończyły się wizyty u Pana dr Wróblewskiego. Wyciągnijcie Państwo wnioski sami. Pozdrawiam.