Córka mając 7 lat trafiła do szpitala na działdowską do dr Albrechta, bo podobno miał być świetnym specjalistą. Okazało się, że ani z niego specjalista, a już na pewno nie jest to lekarz z powołaniem, który szanuje pacjenta, zwłaszcza małego i jego rodziców. Córka od dłuższego czasu miała dużą niedowagę, bóle brzucha i biegunki. Doktor stwierdził że ma anoreksję, miała konsultacje u psychologa ale ten nie potwierdził anoreksji, więc doktor stwierdził że ona po prostu nie chce jeść. Podczas pobytu w szpitalu kiedy wchodził do sali (pełnej małej pacjentów i ich rodziców) witał moje dziecko słowami: "Cześć dziecko z Oświęcimia". Kiedyś przyniósł córce czekoladę i powiedział ,że jak jej całej nie zje, to przyjdzie w nocy i wsadzi jej rurę do gardła, zostanie z nią i będzie ją karmił jak indora. Efekt był oczywiście taki, że przez wszystkie noce mąż musiał zostawać z dzieckiem w szpitalu na noc, ponieważ panicznie bała się zasnąć. Panie doktorze, wstyd i żenada! Żałuję, że to wszystko znosiłam i pozwalałam, myśląc, że jest pod najlepszą opieką . Po gastroskopii okazało się że córka miała bakterię helicobacter pylori, nadżerki żołądka i dwunastnicy. Nigdy więcej, dziś na szczęście córka jest już dorosła,ale doskonale Pana pamięta, szkoda że z tej okrutnej strony.