W przypadku ciąży mojej żony: - błędnie wykrył płeć dziecka. Później potwierdzał błędną tezę wielokrotnie; Dopiero prywatna wizyta u innego lekarza pokazała jaka płeć jest naprawdę - błędnie określał wagę dziecka - dziecko ważone tydzień wcześniej prywatnie było znacznie cięższe niż u niego; - dwukrotnie z rzędu nie miał bloczków do wypisywania zwolnień. W końcu Rembelski przyznał żonie, że nie ma bloczków, żeby dwumiesięczne ciężarne go nie zamęczały o wypisanie (a co z tymi naprawdę potrzebującymi?). Żona w czasie tej wizyty była w 9-tym miesiącu, była dodatkowo przeziębiona i mimo pracy tak stresującej, że nie da się w takim stanie pracować - zwolnienia nie dostała. Musiała zapisywać się oddzielnie do lekarza rodzinnego, który przecież nie znał sprawy tak wnikliwie jak ginekolog. U rodzinnego bez problemu takie zwolnienie dostała; - na kilka dni przed porodem stwierdził że poród najwcześniej za miesiąc, tymczasem na porodówce lekarze stwierdzili, że łożysko jest już bardzo dojrzałe i dziecko jest gotowe; - i najlepsze: od razu po porodzie żona i córka musiały być na antybiotyku, ponieważ dr Rembelski nie zrobił jednego z podstawowych badań. Nie zdarza mi się puszczać takich opinii w Internet, ale podejście dr Rembelskiego jest żenujące i powołania w tej pracy nie ma za grosz. Moja opinia dotyczy usług świadczonych przez niego na NFZ. Być może w prywatnej klinice stara się bardziej.